Jin Sakai - analiza


GoT to opowieść o kodeksie, walce o większe dobro, walce ze sobą i poświęceniu. Czy zawsze należy postępować zgodnie z kodeksem? Czy dla większego dobra można poświęcić swoje dotychczasowe życie? Do czego można się posunąć, aby ochronić tych, na których nam zależy? Czy warto umierać za ideały, czy raczej lepiej dostosować się do sytuacji? Jak pogodzić się ze stratą oraz czy definiuje nas przeszłość, czy może liczy się tylko przyszłość? Gra zostawia nas z wieloma pytaniami, na które według mnie nie ma jednej odpowiedzi, a każdy musi określić sam, jak by postąpił. Historia Jina jest pełna poświęcenia, walki z samym sobą i heroizmu. Już od samego początku, po bitwie na plaży w Komodzie, główny bohater musi działać wbrew sobie i kodeksowi samurajów. Otwarta walka stała się drogą do przegranej przeciw wrogowi, który długo studiował zachowania japońskich wojowników. Jin musi zacząć skradać się oraz wbijać nóż w plecy przeciwników. Nie przychodzi mu to łatwo, w końcu od dziecka uczony był innych postaw. Jednak przezwycięża siebie i robi to, co musi, aby ochronić swój lud przed Mongołami. Wie, że za złamanie kodeksu może grozić kara, ale jednocześnie jedyne czego chce to wyzwolić swoją ojczyznę. Ostatecznie przyjmuje miano Ducha, które z początku odrzucał. Robi to, aby dać swoich ludziom nadzieję oraz zagrzać ich do walki. Ludzie z fortu Yarikawa walczyli z okrzykiem „Za ducha!” na ustach. Właśnie dzięki takim działaniom udało się ostatecznie odbić Cuszimę. Właśnie za nie ludzie go pokochali i żyli z nadzieją, że wolność powróci oraz że ktoś nad nimi czuwa. W czasie wojny każda taka iskra się liczy. Jin wiedział, co należy zrobić, i zrobił to. Ważniejsze od kodeksu było życie jego rodaków. Wolność ojczyzny była nawet ważniejsza od jego wuja oraz tytułu samurajskiego. Lud był mu wdzięczny, jednak wuj i szogun wyrzekają się go. Dla nich również wyzwolenie wyspy było  ważne, lecz równie ważne było przestrzeganie kodeksu. Co jednak było lepszym rozwiązaniem? Trzymanie się kodeksu i duże prawdopodobieństwo przegranej czy odrzucenie go i wyzwolenie siebie i swoich braci? Jin odpowiedział sobie na te pytania, porzucił kodeks i samurajski honor. Został bohaterem ludzi i osiągnął swój cel. Ostatecznie wyspa jest wolna, a Jin potępiony. Może on jednak żyć spokojnie, wiedząc, że postąpił zgodnie ze swoimi przekonaniami, mimo że początkowo nie chciał łamać kodeksu. W momencie przyjęcia miana Ducha i wyparcia się wuja zyskuje on pełną  zgodę z samym sobą. Zrobił wszystko co w jego mocy, aby ocalić to, na czym mu zależało. Gra pokazuje nam, że sztywne zasady (szczególnie narzucone przez innych) nie zawsze się sprawdzają oraz że są rzeczy ważniejsze zarówno od kodeksów, jak i nas samych. Jin poświęca się w imię wyższego dobra, nie robi tego jednak na siłę – chce bronić tych, którzy sami się nie obronią. Jest szczęśliwy, że wyspę udało się wyzwolić, i godzi się z losem wygnańca.

Po śmierci ojca to wuj przejął opiekę nad Jinem. Byli ze sobą bardzo zżyci. Pan Shimura uczył Jina o kodeksie, honorze i samurajskich postawach. Kiedy został uwięziony przez Mongołów, to pierwszym celem obranym przez Jina było uwolnienie wuja. Nie tylko pokazuje to bliskość ich relacji, ale i pozycje Pana Shimury na wyspie. Po akcji ratunkowej ruszają razem walczyć z najeźdźcą. Wuj Jina dowiaduje się jednak, że jego bratanek jest Duchem. Nie podoba mu się to, ponieważ godzi to w kodeks samurajski. Mimo wszystko z początku chce go przyjąć jako syna, na co zyskuje nawet zgodę szoguna. Walczą razem aż do czasu bitwy, w której Jin zauważa, że metody wuja powodują jedynie śmierć samurajów, a on sam zaczyna używać trucizny. Doprowadza to do sporu między wujem a bratankiem. Obaj pragną uwolnienia Cuszimy, jednak różnią ich plan na osiągnięcie tego celu. Dla Pana Shimury ważniejszy jest kodeks, dla Jina zaś – powstrzymanie najeźdźcy za wszelką cenę. Doprowadza to do kłótni, po której Jin wybiera miano Ducha i wyrzeka się wuja, a także odrzuca jego prośbę o przyjęcie jako syna. Nie była to łatwa decyzja, równie bolesna dla obu. Skoro wuj nie chciał zaakceptować metod bratanka i nadal stawiał kodeks wyżej, ten wolał działać po swojemu. Liczyło się dla niego tylko dobro jego rodaków. Wuj pragnął walczyć u boku Jina, lecz nie był w stanie zaakceptować jego sposobów. Pan Shimura nawet pojmał bratanka, aby ten czekał na wyrok szoguna za złamanie kodeksu. Był skłonny samemu poddać go karze w obronie tradycji. Na szczęście Jinowi udało się uciec. Drogi jego i wuja rozeszły się, łączył ich tylko wspólny wróg. W ostatecznej bitwie przeciw Chanowi połączyli jednak siły i przegnali wroga. Obaj byli przede wszystkim wojownikami walczącymi za swój kraj. Wspólna bitwa nie przekreśliła wcześniejszej kłótni. Przez działania wuja główny bohater traci tytuł samurajski, a jego klan zostaje rozwiązany. Pan Shimura, wysłany przez szoguna, przychodzi nawet po głowę Jina. Stają do walki, której wynik zależy już od decyzji gracza. Kodeks poróżnił dwóch zżytych wojowników. Jin w normalnych warunkach nigdy nie posunąłby się do takich działań. Prawdopodobnie wiódłby dobre samurajskie życie u boku wuja, obaj żyliby kodeksem i drogą samuraja. Wojna jednak zmusiła głównego bohatera do innych działań, których Pan Shimura nie mógł zaakceptować. Znów dla Jina liczył się tylko efekt i przepędzenie najeźdźcy. Zbuntował się przeciw swojemu dowódcy, co było wcześniej nie do pomyślenia. Za te właśnie działania miał zostać ukarany. Co jednak było lepszym wyjściem z dwóch prezentowanych? Śmierć z honorem samuraja czy wyzwolenie Cuszimy każdą dostępną metodą? Jin pragnął jedynie obronić słabszych od siebie. Nie mogła mu przeszkodzić nawet rodzina czy narzucony przez innych kodeks. Przez wuja został wykluczony i stracił rodzinę, ale dla mieszkańców wyspy zaś zawsze będzie bohaterem. Relacja Jina i Pana Shimury pokazuje, że tak zwana wojna pokoleniowa i różnice w poglądach mogą doprowadzić do rozłamu nawet najbardziej zżytych członków rodziny. A może byli „zżyci” tylko dopóki Jin zachowywał się tak, jak pasowało wujowi? Na to pytanie odpowiedzi nie znam, chociaż emocje prezentowane przez Shimurę podczas kłótni i pojedynku zdają się temu przeczyć.

Ojciec Jina umarł na jego oczach, zabity przez bandytę z wyspy Iki. „Niech twa śmierć przysłuży się wszystkim”. Te słowa nasz bohater zapamiętał na całe życie. Sparaliżowany strachem nie pomógł ojcu, z czym nie mógł się pogodzić aż do wydarzeń z DLC. Ród Sakaiów nie jest mile widziany na wyspie Iki. Wszystko przez rzeź, jakiej dokonano właśnie pod dowództwem ojca Jina. Kiedy główny bohater pojawia się na rzeczonej wyspie, musi wejść w sojusz z tymi samymi ludźmi, którzy zabili jego ojca. Kolejny raz widzimy tutaj też jego chęć ocalenia wyspy każdą dostępną metodą. Po wypiciu trucizny Orlicy Jin zaczyna słyszeć swoje podświadome myśli. Wtedy właśnie ból związany z ojcem się nasila. Jest z tym powiązana jedna z aktywności pobocznych, gdzie możemy wrócić wspomnieniami do czasów najazdu na Iki i przeżyć te chwile razem z Sakaiami. Jin ma wizje, słyszy głos Orlicy, jednak nie poddaje się im w pełni. Towarzyszą mu one przez całą fabułę dodatku, doprowadzając do tego, że prawie morduje Tenzo (zabójcy Kazumasy). Wspomnienia mocno doskwierają Jinowi, z ich ciężarem nie potrafi porzucić przeszłości i iść w pełni swoją drogą. Młody Sakai ciągle obwinia się za śmierć Kazumasy, a jego ostatnie słowa: „Jin, pomóż mi” są dla niego niczym klątwa. Jako młody samuraj odczuwał, że poniósł porażkę i czuł, że mógł zrobić więcej. Przez cały ciąg wydarzeń z wyspy Iki Jin dąży do pogodzenia się z samym sobą i swoją przeszłością. Ostatecznie uświadamia sobie, że miał swojego ojca za okrutnego służbistę. Nie zgadzał się z nim w wielu kwestiach. Kiedy efekt trucizny przestaje być aktywny, Jin ma przed sobą ostatnią wizję. Jednocześnie jest w trakcie walki z Orlicą, co podkreśla dramatyzm sytuacji oraz walkę Sakaia na wielu polach jednocześnie. Aby pokonać wroga, musi najpierw pokonać swoją przeszłość. Na szczęście udaje mu się to. Jin w decydującym momencie staje na wysokości zadania, zrzuca z siebie poczucie winy, pokonuje Orlicę oraz godzi się z Tenzo. Droga pokonana przez Jina Sakaia może być drogą każdego z nas. Sakai miał wiele samozaparcia i wiele motywacji aby przeć naprzód. Działał pod prąd i wbrew kodeksowi, bo w głębi serca wiedział, że robi to, co należy. Historia pokazana w „Ghost of Tsushima” jest angażująca i na pewno jest jedną z moich ulubionych, jakie dane mi było ograć. Nie jest może idealna i momentami brakuje mi kilku dopowiedzeń bądź dłuższej drogi, ale ma swoje mocne momenty i bawiłem się przy niej świetnie. Do gry zapewne kiedyś powrócę, a na część drugą czekam bardzo mocno.

Komentarze

Popularne posty

Rise of the Ronin - recenzja

Assassin’s creed: Odyssey - opinia